Toksyczne środowisko a nasze jelita
W ciągu jednego roku każdy z nas potencjalnie wchodzi w kontakt z osiemdziesięcioma tysiącami nieprzetestowanych chemikaliów i toksyn środowiskowych. Powszechne stosowanie środków owadobójczych w połączeniu z obecnością w naszym życiu i diecie upraw modyfikowanych genetycznie, dodatków do żywności i konserwantów, a także środków czystości i kosmetyków stworzyło niebezpieczne obciążenie toksyczne organizmu, które podkopało stan jelit.
Życie w ciągłym napięciu. Stres emocjonalny odciska realne piętno na stanie jelit. Badania ukazują, że stresujące przeżycia powodują spadek różnorodności probiotycznej w jelitach, co pozwala na przerost drożdżaków. Stres z czasem osłabia też układ odpornościowy, zmniejszając naszą zdolność do zwalczania inwazji szkodliwych bakterii i wirusów, zaogniając wszelkie istniejące już stany zapalne i utrwalając nieszczelność jelit.
Bezwzględna walka z zarazkami. Nasz kulturowy nałóg przesadnego dezynfekowania rąk i domów, leczenia każdej przypadłości pod słońcem antybiotykami o szerokim spektrum działania i nadmierne przetwarzanie produktów żywnościowych zniszczyły naszą naturalną równowagę mikrobową. Unicestwiliśmy wiele szczepów pożytecznych drobnoustrojów, które kiedyś precyzyjnie regulowały aktywność naszych genów oraz uczyły układ odpornościowy, jak strategicznie postępować z patogenami, alergenami i innymi zagrożeniami środowiskowymi.
To przerwanie zdrowego współżycia z naszym fitobiomem, naturalnym mikrokosmosem drobnoustrojów, przynosi śmiertelnie szkodliwe konsekwencje, w tym zwiększenie zapadalności na powiązane choroby przewlekłe i zaburzenia czynności układu odpornościowego oraz oporność na antybiotyki.
Nadmierne stosowanie leków.
W związku z tym, że siedmiu na dziesięciu Amerykanów zażywa przynajmniej jeden specyfik na receptę oraz że niesteroidowe leki przeciwzapalne (NLPZ) i przeciwbólowe są przyjmowane w rekordowych ilościach, a farmaceutyki – jak wiadomo – wyrządzają krzywdę naszym jelitom przez naruszenie bariery śluzówkowej, uszkodzenie kosmków jelitowych oraz wytępienie pożytecznych bakterii, spustoszenia w naszym wnętrzu osiągnęły niewyobrażalną wręcz skalę.
W pewnym badaniu przeprowadzonym przez pracowników Uniwersytetu Stanforda stwierdzono, że pojedyncza seria cyprofloksacyny może w ciągu zaledwie czterech dni wybić 50 procent mikrobiomu niemowlęcia. Choć z czasem większość bakterii się odtwarzała, u niektórych dzieci pewne szczepy nie pojawiały się już, pozostając utracone na zawsze. Każdy z tych czynników z osobna mógłby zwiększać ryzyko powstania jelita nieszczelnego, tymczasem my często stykamy się z wieloma czynnikami naraz.
Niemal każdy z nas łykał ibuprofen na ból głowy, jadł żywność przetworzoną, mył ręce mydłem antybakteryjnym,zażywał antybiotyki czy doświadczał przewlekłego stresu. Każdy z tych czynników może uszkodzić jelita. Gdy zaś połączy się ich kilka, uszkodzenie to jest niemal nieuchronne. I podobnie jak na niewiele zda się wybieranie wody z przeciekającej łódki, póki nie zajmiemy się załataniem dziury, tak też jest z utrzymaniem zdrowia przy jelicie nieszczelnym.
W miarę przechodzenia od społeczeństwa rolniczego do przemysłowego i dalej do miejskiego i podmiejskiego coraz bardziej oddalaliśmy się od wielu rzeczy, które decydują o tym, kim jesteśmy. Patrząc na nas jako na zbiory komórek, w 90 procentach składamy się z mikrobiomu. Musimy zacząć postrzegać te niezliczone zastępy bakterii, wirusów, fagów, pasożytów i innych drobnoustrojów jak starych przyjaciół, których zapraszamy po długiej rozłące do jelit, tak by mogli zacząć o nas dbać.
Jeśli zdołamy odtworzyć u siebie różnorodność mikrobiotyczną przez mikroekspozycje – niewielkie, powtarzające się kontakty z przyrodą, probiotykami, ekstraktami roślinnymi, kiszonkami, – możemy odnowić swoją symbiotyczną relację z tymi organizmami, którą mieliśmy zawsze. Niczym naturalne szczepionki te mikroekspozycje zapewniają stały przybór dobrych drobnoustrojów, co wpływa na aktywację genów oraz wzmacnia układ odpornościowy przez nauczanie naszych własnych bakterii jelitowych, jak wchodzić w optymalną interakcję z otaczającym światem.
Trzeba wrócić do jedzenia zgodnego z porą roku i miejscem zamieszkania, spędzać więcej czasu na dworze, poprzytulać psa, pozwolić dzieciom lepić babki z błota i umorusać się na placu zabaw.
Aby zaś nasi przyjaciele czuli się bezpiecznie i chcieli zostać w naszym organizmie, trzeba też przestrzegać kilku zakazów: nie można mieć obsesji na punkcie zarazków, spryskiwać wszystkiego odkażaczami ani brać proszków, gdy tylko coś nas zaboli.
dr Katarzyna Karpińska, dietetyk